Mój 2023 rok w kilku kawałkach

W 2023 roku nie pojawił się na tej stronie ani jeden wpis. To był naprawdę trudny czas, głównie ze względów zawodowych – przez pierwsze kilka miesięcy byłam wykończona i podłamana, później pojawiła się nadzieja zakończona dramatem i traumą. Wszystko zaczęło się uspokajać w sierpniu, ale przeżycia były na tyle ciężkie, że potrzebowałam sporo czasu na rekonwalescencję. Nie oznacza to jednak, że nie działy się rzeczy warte wspomnienia, więc przychodzę do Was z bardzo długim podsumowaniem.

Suicydologia

W minionym roku pojawiło się na rynku kilka nowych książek naukowych. Niestety mam wrażenie, że wiele pozycji to wynik panującej w nauce punktozy. Ciągle ten sam wstęp, odwoływanie się do tych samych źródeł, te same nazwiska… Rzadko pojawiają się nowe badania, większość prac to artykuły oparte na kwerendzie. Pojawiły się jakieś pozycje kierowane do prawników, ale nie miałam okazji się jeszcze z nimi zapoznać. Cel na przyszłe lata? Chyba czas zacząć kompletować biblioteczkę w języku angielskim, tylko ceny bolą…

Poza współpracą z Instytutem Dobrej Śmierci, którego jestem częścią, doświadczyłam kilku zawodowych pierwszych razów. Zadebiutowałam w roli nauczycielki młodzieży, prowadząc warsztaty w jednej z warszawskich szkół demokratycznych. Kilka miesięcy wcześniej prowadziłam tam szkolenie dla nauczycieli_ek. Do tej pory mówiłam, że nie nadaję się do pracy z osobami niepełnoletnimi, nie mam wykształcenia pedagogicznego. Dzięki wsparciu tamtejszej kadry wszystko jednak poszło dobrze, a doświadczenie było dla mnie wyjątkowe. Po raz pierwszy prowadziłam też szkolenie w języku angielskim, chociaż tutaj nie było idealnie. Z powodów losowych organizator przełożył nasze spotkanie, co zaowocowało skrajnie niską frekwencją. Bardzo mnie to zestresowało i wiem, że mogłabym poprowadzić to szkolenie lepiej. Niemniej jednak nic straconego – debiut mam już za sobą, a w przyszłości będzie tylko lepiej.

Gdybym miała prowadzić plebiscyt na suicydologiczną inbę internetową roku, wygrałoby “kys” jako Młodzieżowe Słowo Roku. Na prośbę osoby dziennikarskiej z Niestatystyczny.pl udzieliłam komentarza w tej sprawie, podpisałam też oświadczenie wspólnie z porozumieniem “TAK! dla prewencji suicydalnej”.

A, no i jeszcze byłam w Sejmie. Ale zupełnie się tam nie odnalazłam, pierwsze razy są naprawdę przytłaczające.

Podróże

W wakacje planowałam kilka podróży po Polsce, w tym jedną służbową – wraz z innymi suicydolożkami miałam prowadzić warsztat na Campusie Polska w Olsztynie. Niestety nagła choroba pokrzyżowała mi ten plan w ostatniej chwili, a zmiana pracy w okresie wakacyjnym sprawiła, że pozostałe letnie wyjazdy okazały się niemożliwe. Wyszło na to, że prawie wszystkie moje podróże w 2023 były zagraniczne. Na Wielkanoc wybrałam się do Wrocławia. Regularnie podróżuję do Niemiec, ale turystycznie byłam tylko raz, w Berlinie. W sierpniu pojechałam również na delegację do Kijowa. Bez wątpienia była to najważniejsza wyprawa w minionym roku.

Koncerty

Od końca 2022 roku zaczęłam znów chodzić na koncerty. Niedawno, po raz pierwszy od 2019 roku (przed pandemią), byłam na koncercie mojego ulubionego zespołu Closterkeller. Wcześniej nie opuściłam ani jednego koncertu w Warszawie od 2014 roku. Super było wrócić, ale ze względu na publiczność nie był to mój ulubiony koncert w tym roku. Faceci zdejmujący koszulki, niezbyt trzeźwi goście wyrażający krzykiem swoje zniecierpliwienie spowodowane tym, że liderka zespołu za długo gada, zamiast grać… Wolę bardziej przyjazną atmosferę na koncertach. Na pewno jednak będę wracała – po 35-ciu latach na scenie Closterkeller wciąż wymiata.

Przypadkowym i niezwykle tanim miłym zaskoczeniem było The Fairy Folk Tour w Voodoo Clubie. Zagrały trzy zespoły specjalizujące się w klimatach słowiańskich – Derwana, Zdrawica i Dvarga. Muzyka Derwany bardzo mi się podoba, ale… nie mam jak jej słuchać. Zespół nie jest obecny na Spotify, nie widziałam żadnego albumu, jedyna opcja to YouTube, a nie lubię tej platformy do słuchania muzyki. Cudownie bawiłam się na części krasnoludzkiej Dvargi. Jestem osobą, która docenia, kiedy zespół bawi się dobrze przy własnej muzyce. Dvarga na scenie bawiła się świetnie, mieli masę pozytywnej energii, a na koniec rozdawali nam cukierki.

Zdecydowanie najbardziej godnym zapamiętania koncertem będzie Petrol Girls, na które również trafiłam przypadkiem. Nie znałam wcześniej tego zespołu. Operują punkowym gniewem w wydaniu feministycznym. Koncert odbywał się w Niemczech, byłam wtedy w kiepskim stanie psychicznym. Moment, w którym artystki wyraziły solidarność z kobietami w Polsce ze względu na zaostrzenie prawa aborcyjnego, był wyjątkowy. Byliśmy bardzo daleko od granicy, w małej punkowej piwnicy w środku Niemiec. Wiedziałam, że nie mówią tego, żeby się komuś przypodobać; to było po prostu szczere. Po koncercie podziękowałam za to wokalistce – była w ogromnym szoku, że w tym niezbyt turystycznym miejscu przypadkowo trafiła na Polkę. Wyszłam stamtąd wzmocniona, z nową energią.

Gry

W minionym roku zaczęłam odkrywać na poważnie świat gier planszowych. Największa wada? Potrzeba do tego ludzi. Niektóre gry oferują wariant solo, inne mają mniej lub bardziej oficjalne zasady dla rozgrywki jednoosobowej. Ale ja jestem człowiekiem leniwym. Nie chce mi się wszystkiego rozpakowywać, uczyć zasad, przygotowywać planszy tylko dla samej siebie.

Jeśli chodzi o gry wideo, nie odkryłam nic nowego na PC, co pochłonęłoby mnie bez reszty. W grudniu kupiłam trochę nowych gier, ale za wcześnie, żeby się o nich wypowiadać. W pierwszym kwartale spędziłam intensywny czas w Valheimie – survivalowej gry we wczesnym dostępie. Wczesny dostęp oznacza, że twórcy wciąż intensywnie pracują nad grą, sporo się zmienia. Te zmiany sprawiają, że ciężej mi wrócić do gry. Bardzo lubię aspekt kreatywny, zbieranie surowców, budowanie… Mniej lubię fakt, że jest to gra stresująca. Doszłam do momentu, w którym bogowie mogą zsyłać na moją bazę ogromne trolle, których z całego serca nienawidzę.

Zaczęłam za to przygodę z PlayStation 5, co zaowocowało natychmiastowym zakupem Hogwart’s Legacy. Nie chwaliłam się tym ze względu na transfobię autorki Harry’ego Pottera – wiele osób queerowych, szczególnie za granicą, namawiało do bojkotu gry. Ze względu na moje poglądy ciężko było mi się z tym nie zgodzić, ale też zauważałam, że twórcy gry starają się odciąć od Rowling i wprowadzają do gry inkluzywne treści. W każdym razie zagrałam, bawiłam się dobrze, ale… ta gra jest dramatycznie prosta. Super, że powstało coś dla mniej wprawionych graczy. Jestem ogromną zwolenniczką poziomów trudności, sama też nie jestem pro graczką – nie lubię się stresować, uwielbiam poziom łatwy, ewentualnie normalny, ale HL było banalne nawet na poziomie najtrudniejszym. Sama fabuła również była niezwykle naciągana. Najmocniejszym punktem gry był otwarty świat i kolekcje; było tego mnóstwo, momentami za dużo, ale dla mnie sprawdziło się idealnie.

Książki

Przeczytałam 21 książek, z czego dwie porzuciłam po ponad połowie; nie dlatego, że były słabe, po prostu mnie znudziły. Ćwiczę w sobie umiejętność porzucania książek, jeśli w danym momencie mi nie idą, bo męczenie ich na siłę powoduje tylko zastój czytelniczy. Odkryłam też, że obecnie najlepiej sprawdzają się dla mnie książki non-fiction, szczególnie reportaże dotyczące kwestii społecznych. Problemem jest też długość. Ciężko mi utrzymać uwagę przy ogromnych tomiszczach fantasy na tysiące stron, zdecydowanie lepiej sprawdzają mi się książki na jeden wieczór. Cóż, dorosłe życie.

Najchętniej opowiedziałabym o każdej książce, ale wspomnę o dwóch. Najwyżej oceniłam Krótko i szczęśliwie. Historie późnych miłości Agaty Romaniuk. Autorka jest znana ze świetnych reportaży, a ten jest dodatkowo niezwykle ciepły. Opowiada historie miłosne osób starszych. Są to historie bardzo różne; książka opisuje relacje różnorodne. Najlepiej zapamiętałam opowieść o kobiecie żyjącej z dwoma mężczyznami (z wiedzą i zgodą wszystkich zainteresowanych, oczywiście). Reportaż jest jedną z książek, które przypominają nam, że na nigdy nie jest za późno, a obecnie zbliżam się do “magicznej” trzydziestki, więc takich treści potrzebuję.

Kolejną książką wartą wspomnienia jest Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję Mateusza Pakuły. Usłyszałam o niej przy okazji spotkania Instytutu Dobrej Śmierci. Myślę, że tematykę możecie zgadnąć po tytule. Tak jak autor, bardzo bym chciała, żeby eutanazja stała się przedmiotem debaty publicznej i żeby prawo w tej kwestii się zmieniło. Osobom zainteresowanym tym tematem niezwykle książkę polecam. Jest oczywiście bardzo osobista, ale napisana przez osobę, która pracuje ze słowem od lat. Pisząc tak osobistą książkę, ciężko nie wpaść w grafomanię. Ja wpadam, autor nie wpadł. No, może pominęłabym informacje dotyczące masturbacji, ale najwyraźniej z jakiegoś powodu były one istotne.

Chciałabym wyróżnić jeszcze mnóstwo książek i ponarzekać na te słabe, ale ze względu na długość tego wpisu daruję sobie. Jeśli chcecie podejrzeć wszystkie książki, które przeczytałam w zeszłym roku, zajrzyjcie na mój profil na LubimyCzytać – nawet czasem wpisuję tam opinię. Zwyklę dzielę się też refleksjami na Instagramie.

Podsumowanie i plany na 2024

W zeszłym roku wydarzyła się jeszcze jedna ważna rzecz – przestałam mówić o swojej diagnozie zaburzeń psychicznych. Stało się tak z dwóch powodów. Po pierwsze, dotychczasowa diagnoza okazała się prawdopodobnie błędna, a na pewno nieaktualna. Po drugie, widzę minusy otwartego mówienia o swoich problemach zdrowotnych. Może o społecznych konsekwencjach napiszę innym razem, ale jest to jednak rzecz bardzo prywatna. Miałam w ostatnim czasie trochę nieprzyjemnych sytuacji i nie czułam się dobrze z tym, że osoby wrogo do mnie nastawione wiedzą na mój temat tak prywatne rzeczy. Z drugiej strony zwiększanie świadomości i normalizowanie chorób i zaburzeń psychicznych wciąż uważam za ważne. Na razie nie mam jednak siły, by te wartości manifestować. Może niedługo się to zmieni.

A plany? Trudne wydarzenia minionego roku nauczyły mnie, żeby niczego nie planować. Mam jakieś marzenia i oczekiwania. W zeszłym roku wydarzyło się też wiele dobrego. Niestety – jak wspomniałam na początku – rekonwalescencja po traumatycznych wydarzeniach trochę trwa. Są momenty, w których ogarniają mnie lęki z tym pośrednio związane. Wtedy zajmuję się głównie rozpraszaniem samej siebie, więc ciężko coś planować. Dlatego hasło na 2024 to “odpuść sobie i jakoś to będzie”.

PS. Fajerwerki powinny być nielegalne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *