Kiedy czytasz ten wpis, jestem w drodze na pierwsze od wielu lat wakacje (zakładając, że czytasz go tuż po publikacji). Wybieram się do Berlina, a w drodze powrotnej zajrzę do Poznania. W planie podróży mam odwiedzenie czterech ogrodów zoologicznych, wcześniej w tym roku widziałam jeszcze dwa. Jest to dla mnie temat bardzo ważny, więc chciałabym się podzielić z Wami relacją z podróży na Instagramie. Zanim to zrobię, muszę jednak wyjaśnić, dlaczego w ogóle chodzę do zoo, bo często wspomnienie o tym oznacza spotkanie się z hejtem.
Kontrowersje
Ogrody zoologiczne powstały w celach czysto rozrywkowych. Często dlatego, że powiększały się prywatne kolekcje zwierząt, które był traktowane bardziej jak ozdobne wazy niż czujące istoty. Trzymano je w mikroskopijnych klatkach. Zwierzęta te były wyłapywane ze środowiska naturalnego. Był to obrzydliwy proceder, który nigdy nie powinien mieć miejsca.
Zoo nie może zapewnić zwierzętom naturalnych warunków. W szczególności tym, które na wolności przemierzają duże dystanse. Częstym problemem jest stereotypia – choroba psychiczna, która dotyka wielu zwierząt (chyba najczęściej drapieżników). Wynika między innymi z nudy, a jej łatwym do zauważenia objawem jest chodzenie w kółko po tych samych ścieżkach.
Przez to, że ogrody zoologiczne powstawały w czasach, kiedy dobrobyt zwierząt był dla ludzi zupełnie nieistotny, w europejskich miastach mamy hektary terenów zapełnione zwierzętami na zdecydowanie za małych wybiegach. Często zoo znajdują się w centrum miasta, gdzie jest głośno, a jakość powietrza pozostawia wiele do życzenia.
Inne wady
Głównym problemem w zoo są ludzie. Pukanie w szyby, krzyczenie, dokarmianie zwierząt… to okropne i bardzo szkodliwe zachowania, a bardzo rzadko w ogrodach zoologicznych można spotkać patrolującą teren ochronę. Są kampanie edukacyjne, ale to nie wystarcza. Jeśli wybieracie się do zoo, warto zapisać sobie numer telefonu do ochrony/obsługi i zadzwonić, jeśli widzicie niepokojący incydent.
Teoretyczne zalety zoo
Zacznijmy od krótkiego obalenia mitów – obecnie zwierzęta w zoo nie pochodzą ze środowiska naturalnego. Są to zwierzęta urodzone w niewoli, ewentualnie uratowane, np. z cyrku. Nie da się ich wypuścić na wolność, nie poradzą sobie bez człowieka. W zoo nie rozmnaża się też zwierząt “ku uciesze gawiedzi”. Każdy gatunek ma osobę koordynującą (na wszystkie zoo członkowskie na świecie/w Europie, nie jestem pewna). Ta osoba czuwa nad odpowiednim doborem genów, który ma być najkorzystniejszy dla przetrwania gatunku.
Niektóre gatunki zwierząt istnieją już tylko w ogrodach zoologicznych, ponieważ ludzie zniszczyli ich naturalne siedliska i/lub wybili zwierzęta (przykładem jest oryks szablorogi). Są też gatunki, które były wymarłe na wolności, ale dzięki działalności zoo udało się je przywrócić (np. konie Przewalskiego czy milu). Wypuszczanie zwierząt wychowanych w niewoli to niestety trudny proces, który często się nie udaje.
Wiele osób wśród plusów wymienia też aspekt edukacyjny zoo, chociaż z tym są problemy… Ale do tego zaraz przejdziemy.
Nieidealne rozwiązania
Jeśli ogrody zoologiczne nie powinny istnieć, możemy je zamknąć. Tylko co się stanie ze zwierzętami, które w nich żyją? Nie można ich wypuścić na wolność. Niektórych nie ma gdzie wypuścić. Inne sobie nie poradzą, bo nie dadzą rady polować, są albinosami, są na coś chore czy po prostu są za bardzo przyzwyczajone do ludzi. Na wiele tylko czekają kłusownicy. Można je wszystkie uśpić. Czy to będzie etyczne? Nie do końca.
Możemy też zaprzestać rozmnażania zwierząt i poczekać, aż te, które są w zoo obecnie, umrą. Wtedy zlikwidujemy zoo albo przerobimy je na skanseny. To rozwiązanie oznacza, że gatunki, które są obecnie wymarłe na wolności, wyginą całkowicie. Czy to będzie etyczne? Nie do końca.
Jeśli nie zgadzamy się z edukacyjną rolą zoo i twierdzimy, że to ohydna rozrywka, możemy zamknąć zoo dla zwiedzających. Tu wchodzi kapitalizm. Utrzymanie ogromnych ilości zwierząt to niewyobrażalne koszty. Wynagrodzenia, jedzenie (tony jedzenia dziennie, często bardzo egzotycznego!), prąd (oczyszczanie wody, odpowiednie warunki klimatyczne, oświetlenie), woda (miliony litrów basenów)… I wreszcie – modernizacja przedpotopowych wybiegów. Bez pieniędzy zwiedzających zoo zginie. To jest problem systemowy. Czy to oznacza, że chodzenie do zoo jest etyczne? Też nie do końca…
Moje doświadczenia z zoo
Jestem warszawianką. Od dziecka kilka razy w roku chodzę do warszawskiego zoo. Nie wiem, ile razy tam byłam, ale jest to przedział między 50 a 100.
Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że zoo nie spełnia funkcji edukacyjnej, chociaż wiele zależy od rodziców. Miałam to szczęście, że moja mama i dziadkowie od zawsze zwracali uwagę, jak należy się zachowywać w zoo. Tłumaczyli mi, że zwierzęta czują i nie należy krzyczeć. Nie pozwalali pukać w szybę. Dwadzieścia lat temu nie było takiej świadomości i programów edukacyjnych, więc na początku nie wiedzieliśmy, dlaczego nie należy dokarmiać zwierząt. Jak tylko rodzina się o tym dowiedziała, przekazała wiedzę mi i tego nie robiliśmy. Myślę, że te wielokrotne wizyty miały duży udział w moim obecnym podejściu do zwierząt. Nie jem mięsa, wspieram organizacje prozwierzęce, zdarzyło mi się być domem tymczasowym. Bardzo dbam o swoje zwierzęta domowe, stale aktualizuję wiedzę.
Lata chodzenia do zoo warszawskiego oznaczają też, że widzę, jak to miejsce się zmieniło. Daleko mu do ideału, ale zmiany na lepsze są ogromne i stale postępują. Ciągle jakiś wybieg jest modernizowany, powiększany… Chciałabym, żeby wszystkie były idealne, ale na to potrzeba funduszy i czasu. Nie da się zahibernować zwierząt i wyremontować całego zoo na raz.
No to dlaczego chodzę do zoo?
Bo wydaje mi się, że likwidacja ogrodów zoologicznych jest w tym momencie niemożliwa. Są rzeczy, za które jestem wdzięczna obecnym zoo. Chodzę do zoo, bo chcę, żeby miały one jak najwięcej funduszy na modernizację wybiegów i dbanie o zwierzęta.
Nie uważam, żeby był to w stu procentach etyczny wybór. Nie wszystko mi się w zoo podoba. Uważam, że ta sytuacja nie jest czarno-biała i każda decyzja jest trochę zła. Podobnie jest na przykład z kwestią skórzanych butów – noszenie naturalnej skóry to zło, bo cierpią zwierzęta i klimat, ale wybór sztucznych materiałów to też zło i też cierpią zwierzęta i klimat. Poza tym jest to kolejny przykład obarczania jednostki odpowiedzialnością za zły system. Dużo się o tym mówi w kontekście zmiany klimatu.
Jeśli w tej kwestii podjęłyście_liście inną decyzję, szanuję to. Mam też nadzieję, że uszanujecie moją.
Linki
Dyrektor warszawskiego zoo o roli ogrodów
strona akcji Nie chodzę do zoo
I jeszcze jedna perspektywa zoo w Warszawie: