(Pop)kulturowe podsumowanie września 2021

Nie wszystko, co czytam/oglądam/gram, sprawia, że mam pomysł na pisanie całej długiej recenzji. Właściwie to uważam pisanie tego typu tekstów za bezsensowne (przynajmniej w moim przypadku). Zawsze myślałam, że będę pisać czytelnicze podsumowania miesiąca, ale… to tak bardzo nie ma sensu! Po pierwsze, są miesiące, w których czytam 10 książek i są takie, w których czytam jedną. Po drugie, czemu akurat książki? Czy filmy, seriale i gry (których w “gorszych” książkowo miesiącach u mnie pełno) są w czymś gorsze? Moim zdaniem nie i z tej okazji zapraszam na pierwsze popkulturowe podsumowanie miesiąca.

Książki

Mimo że dostałam na urodziny nowy czytnik, w tym miesiącu bardzo mało czytałam. Wrzesień był dla mnie ciężki (co widać po ilości postów), a w trudnych chwilach nie potrafię skupić się na czytaniu. Zaczęłam i szybko porzuciłam dwie lektury – Dziwki, zdziry, szmaty. Opowieść o slut-shamingu oraz Opowieści na dobranoc dla młodych buntowniczek. Nie porzuciłam ich, bo były słabe. Po prostu wystarczyło mi przeczytanie połowy, żeby ogarnąć, o co chodzi i poczuć, że niczego nowego mi te książki nie powiedzą.

W związku z nowym czytnikiem testuję abonament Empik Go (i będę go jeszcze testować do końca grudnia) i pierwszy raz zdecydowałam się na przesłuchanie audiobooka. Do tej pory bardzo nieufnie podchodziłam do tej formy. Jestem typową wzrokowczynią, trudno mi się skupić na czytanym tekście, zwłaszcza że naturalny język mówiony różni się bardzo od tekstu pisanego. No ale Anonimowi heretycy to książka autorstwa Katie Henry, której nie chciałam kupować na własność, ciężko z nią w bibliotekach, a w ramach abonamentu był dostępny tylko audiobook.

I było to naprawdę miłe zaskoczenie! Były ze dwa rozdziały, podczas których trochę straciłam uwagę, ale przy niewymagającej młodzieżówce nie był to problem. Anonimowi heretycy to książka z perspektywy ateisty, który trafia do szkoły katolickiej. Poza kwestiami szkolno-religijnymi mamy też perypetie dorastania – pierwsze miłości, konflikty z rodzicami… Książka bardzo mnie wciągnęła. Była to jedna z fajniejszych młodzieżówek, z jaką miałam do czynienia. Tylko teraz nie wiem, czy serio jest taka fajna, czy słuchanie sprawiło, że oceniłam ją łaskawiej. 😉

Filmy i seriale

Filmy i seriale to moja kulturowa pięta Achillesa – nie uważam się za ekspertkę, nie bardzo umiem wypowiadać się o nich merytorycznie i w ogóle najchętniej robiłabym same rewatche (czyli oglądała ponownie rzeczy już obejrzane). Ten miesiąc też obfitował w rewatche, ale obejrzałam też trochę nowych rzeczy.

W końcu namówiłam partnera do obejrzenia X-Men: Mroczna Phoenix. Ten film ma bardzo złe recenzje, ale zależało mi, żeby go zobaczyć – bardzo lubię X-Menów, a Jean Grey zawsze była moją ulubioną postacią. I… jakie to było złe. Filmom o superbohaterach naprawdę dużo wybaczam. Rozumiem, że nie muszą mieć za dużo logiki. Ale w tym filmie nic nie było spoko – drewniane dialogi, papierowe postacie, niepotrzebny patos. Nie polecam, 2/10. Skończyło się terapeutycznymi rewatchami kilku innych filmów z serii X-Men i Marvel Cinematics Universe.

Jednym z tych rewatchy był serial animowany X-Men: Ewolucja. Oglądałam i kochałam go, kiedy byłam dzieckiem. I wciąż uważam, że był naprawdę super. Bardzo odpowiadał mi styl graficzny i dubbing, wiele postaci nie było oczywistych – mówimy z partnerem, że takie postacie są “złobre”. “Złobry” oznacza niby zły, ale jednak dobry i w sumie nie wiadomo. Uwielbiam złobrych bohaterów i złobre bohaterki, szczególnie w produkcjach dla dzieci i młodzieży, które niestety bywają bardzo czarno-białe i nudne.

Obejrzeliśmy też film Czekolada z Johnym Deppem. Wyjdzie moja ignorancja, bo całe życie myślałam, że to stara komedia romantyczna. Tymczasem okazało się, że to całkiem ambitny film z dziwną, baśniową symboliką w tle. Trochę się wynudziłam i nic mądrego nie potrafię powiedzieć – oglądałam go w momencie, w którym nie miałam ochoty na nic ambitnego, przez co podeszłam do filmu z małym skupieniem.

Poza tym wyszedł kolejny sezon Co robimy w ukryciu (What We Do in the Shadows) na HBO. To serial o wampirach nagrywany w konwencji dokumentu. Uwielbiam motyw wampira, pisałam o nim licencjat. Trzeci sezon zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Oglądając drugi, czułam, że koncept się wyczerpał i powinno się to wszystko skończyć na sezonie drugim. Tymczasem nowy sezon naprawdę ma fabularny sens i znowu jest zabawny.

Gry

Tutaj mam do powiedzenia chyba najwięcej – dużo promocji, kilka niedawnych premier i moja niechęć do książek sprawiły, że w tym miesiącu spędziłam z ekranami naprawdę dużo czasu.

W sierpniu miała premierę gra Humankind, którą testowałam w abonamencie Xbox Game Pass, ale na razie nie zdecydowałam się na zakup. Humankind przypomina serię Civilization – jest to gra turowa, w której budujemy swoją własną, potężną cywilizację. Ta gra naprawdę mocno czerpie inspirację od poprzedniczki, jednak ma kilka zmian. Najbardziej podobał mi się początek gry, w którym nie zakładamy od razu własnego miasta, tylko przemierzamy mapę jako plemię nomadów. Fajnie jest też rozwiązana kwestia wyboru kultury – nie wybieramy jej na początku, tak jak w Civilization, lecz zmieniamy co epokę. Na razie gry nie kupiłam, bo ma bardzo niesatysfakcjonujący system zwycięstwa. W Civilization chodziło o dominację nad innymi cywilizacjami – militarną, (czasem) religijną, kulturową, dyplomatyczną lub naukową. Cała gra zyskiwała między innymi dzięki temu fajny klimat i odniesienie do historii; np. zwycięstwo dyplomatyczne w dodatku do piątej części gry zdobywało się na kongresie ONZ. Tymczasem w Humankind po prostu zbierasz gwiazdki. Nuda.

Bardzo chcę wrócić do Assasin’s Creed: Odyssey, która jest jedną z moich ulubionych gier, ale głupio mi to robić, dopóki nie skończę kolejnej części – Assasin’s Creed: Valhalla. Nie wiem, o co chodzi, ale zupełnie nie mogę się w tę część wciągnąć. Kupiłam ją blisko premiery, kiedy była naszpikowana błędami. Może z grą wszystko jest ok, a po prostu klimat starożytnej Grecji dużo bardziej do mnie przemawia niż tematy nordyckie (chociaż one teoretycznie też powinny być mi bliskie). A może chodzi o to, że Ubisoft mnie czasem strasznie wkurza, o czym pisałam tutaj.

Żarcie, wygoda i wielka kłoda – czy to nie jest piękne?

Kocham gry, w których buduje i rozwija się miasta (tzw. city-buildery). Kocham też zwierzęta. Jak epicka musi być w grach, w której zarządza się miastem BOBRÓW? Założyłam, że bardzo, więc Timberborn to pierwsza gra w moim życiu, którą kupiłam jeszcze w fazie wczesnego dostępu. Dla niewtajemniczonych: oznacza to, że gram trochę jakby w demo – gra cały czas powstaje, ze wsparciem graczy korzystających z wczesnego dostępu. To polska gra (zawsze trochę miło), ma różne zabawne smaczki i całkiem nieźle zaspokaja osoby z potrzebami kreatywno-estetycznymi. Oczywiście bardzo widać, że to wczesny dostęp, ale mam naprawdę wielkie nadzieje.

Kolejny polski akcent dziś – jakieś kosmiczne coś nazwali “S. Lem”.

Inną moją ulubioną grą jest Anno 1800. Nie mogę grać w nią w tygodniu, bo zaczynam o 19 i nagle PUF! – jest czwarta rano, za cztery godziny muszę wstać do roboty. Nie byłam przekonana do starszych części serii – dwie poprzednie są futurystyczne (kosmos i te sprawy to nie mój klimat), a jeszcze starsze są po prostu… starsze. No ale była informacja o promocji na Łowcach Gier i kupiłam Anno 2205 za dychę. I to była naprawdę dobrze wydana dycha. Bardzo się wciągnęłam i zrelaksowałam, chociaż nie na długo – gry z serii Anno mają to do siebie, że szybko stają się powtarzalne i nudzą na dłuższą metę.

Poza tym spędziłam naprawdę dużo godzin przy Planet Zoo – to gra, w której zarządza się zoo i ma naprawdę bardzo skomplikowany i dający wiele możliwości system budowy. W związku z tym można zrobić rekreację całego Warszawskiego Zoo, ale jeden wybieg zajmuje tak z 16 godzin. Nie pokażę Wam, co robię, bo nie wierzę, że ktokolwiek z czytających to też gra, ale jeśli się mylę – odezwijcie się i połączmy się na Steam.

A co u mnie?

Dla mnie wrzesień był trudnym miesiącem – dużo stresów w pracy, trochę biegania po lekarzach i irytowanie się, że mam mało czasu na bloga. Ale cieszę się z tego podsumowania. Pokazało mi, że całkiem sporo w tym miesiącu robiłam i dzięki temu nie mam aż takiego poczucia zbyt szybkiego mijania czasu.

Dajcie znać, czy kojarzycie coś z tego, o czym pisałam albo polecacie podobne rzeczy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *